Forum Jakub Wocial - forum dyskusyjne Strona Główna FAQ Użytkownicy Szukaj Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj Rejestracja
Jakub Wocial - forum dyskusyjne
Forum o twórczości artysty musicalowego Jakuba Wociala
 Strony o Kubie, Phantomie itp. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Katarzyna.
Administrator \ Naczelna Kubomanka



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 14:48, 08 Paź 2006 Powrót do góry

Relacja z piątkowego spotkania w EMPiKu:
[link widoczny dla zalogowanych]

(na szczęście mnie nie ma na żadnym zdjęciu Yellow_Light_Colorz_PDT_06 )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Klarysa




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Ż or Sz

PostWysłany: Pon 10:55, 09 Paź 2006 Powrót do góry

Kath, to raczej jest ten adrees... -> Bo na tamtym liku otwiera sie Borys Szyc, czy jak mu tam.. [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Katarzyna.
Administrator \ Naczelna Kubomanka



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 14:01, 09 Paź 2006 Powrót do góry

Osz kurde... A to chamstwo Yellow_Light_Colorz_PDT_06 Dzięki Klaryso :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
IzzzzA - Lou :*




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn kocham, moją mała Amerykę...

PostWysłany: Pon 16:10, 09 Paź 2006 Powrót do góry

no tak chamstwo, bo tam było wcześniej to z empiku, tylko coś pozmieniali. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
gabi




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karaiby :]

PostWysłany: Pon 17:46, 09 Paź 2006 Powrót do góry

No włąśnie. Jak ja wchodziłam wcześniej w ten adres co podała Kath, to było ok, i był Upiór, a teraz rzeczywiście już nie ma. :) Pewnie podają tam najświeższe nowiny z empików :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Klarysa




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Ż or Sz

PostWysłany: Śro 8:23, 11 Paź 2006 Powrót do góry

No mozliwe, mozliwe... :) A i nie ma za co Kath... Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elwira




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:48, 05 Lut 2007 Powrót do góry

[link widoczny dla zalogowanych]!Zagranica/uwow.htm


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
IzzzzA - Lou :*




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn kocham, moją mała Amerykę...

PostWysłany: Pon 23:21, 05 Lut 2007 Powrót do góry

otwiera się tylko początek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Asfaloth




Dołączył: 28 Lis 2006
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Księcia von Krolocka- Warszawa

PostWysłany: Wto 12:19, 06 Lut 2007 Powrót do góry

Ja sobie skopiowałam ten cały adres do paska adresu i się włączyło ;)
Bardzo fajny artykuł :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bunny_Kou
Jestem TĄ rurą, przy której tańczy Kuba



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Herbiego

PostWysłany: Wto 16:16, 06 Lut 2007 Powrót do góry

Dla tych, ktorym sie nie otwiera:






Upiór w Operze Webbera

Z różnych powodów wystawia się spektakle teatralne: chęci poszerzenia repertuaru, zwabienia widzów, uzyskania pieniędzy, wylansowania autora, sztuki czy aktora, odniesienia sukcesu, kształtowania opinii, pełnienia misji, wywarcia określonego wpływu propagandowego...

Zdarza się jednak także, choć chyba wcale nie tak często, że jakiś spektakl wystawia się z miłości. Z miłości do tekstu i bohatera, z przemożnej chęci podzielenia się własną fascynacją z innymi. I to jest właśnie powód wystawienia polskiej prapremiery musicalu Andrew Lloyda Webbera "The Phantom of the Opera" - "Upiór w operze" przez Jakuba Wociala w Teatrze Palladium Stage, mieszczącym się w warszawskim Domu Na Smolnej (ul. Smolna 9, wejście od Alej Jerozolimskich 2).

Zamierzenie wydawało się karkołomne zważywszy wagę tradycji związanej z literackim, filmowym i scenicznym "Upiorem z opery", sławę musicalu Webbera i wszystkie kłopoty, jakie musiał pokonać polski inscenizator.

9 października 1986 roku w londyńskim Her Majestys Theatre odbyła się światowa prapremiera musicalu Andrew Lloyda Webbera "The Phantom of the Opera". Scenariusz napisali wspólnie Webber i Richard Stilgoe, słowa songów - Charles Hart, scenografię zrobiła Maria Bjómson, reżyserował Harold Prince, w roli tytułowej wystąpił Michael Crawford, Krystynę śpiewała Sara Brightman, a Raoula - Steve Barton. Widowisko odniosło wielki sukces, do dziś grane jest w niezmienionym kształcie inscenizacyjnym, choć oczywiście przez kolejną obsadę aktorską, w tym samym teatrze na West Endzie. Mogę zapewnić - widziałam je w listopadzie 2004 roku - że nadal jest znakomite i wywiera niezapomniane wrażenie, a widzowie zapełniają widownię Her Majesty's Theatre do ostatniego miejsca, co wróży mu dalsze trwanie i pobicie rekordu "Kotów", innego musicalu Webbera, granego w Londynie nieprzerwanie przez 21 lat. W 1988 roku "Phantom..." podbił Broadway, a potem rozpoczął triumfalny marsz po świecie wystawiany w różnych miastach, od Wiednia przez Toronto i Meksyk do Tokio, zawsze w tej samej londyńskiej inscenizacji - takie są bowiem zasady musicalowego biznesu - w identycznej scenografii i kostiumach, a nawet z dokładnie tym samym afiszem reklamowym: na czarnym tle biała jedwabna maska, czerwona róża i charakterystyczne "popękane" liternictwo napisów.

Wkrótce po londyńskiej premierze dokonano w Anglii pierwszego nagrania musicalu Webbera na czarnej płycie winylowej, kolejne robiono już na płytach CD. Oprócz wersji w języku angielskim, brytyjskiej (1986) i kanadyjskiej (1989, z Colmem Wilkinsonem, moim zdaniem najlepszym odtwórcą partii Upiora), istnieją także wersje w językach narodowych: trzy japońskie (1988, 1992 i 1999), szwedzka (1989), austriacka (1989), niemiecka (1990), holenderska (1993), meksykańska (1999), koreańska (2002) i węgierska (2003). Do tego dodać jeszcze trzeba trzy angielskie nagrania wyboru najpiękniejszych arii z musicalu i niezliczone rejestracje poszczególnych songów dokonane przez różnych solistów.

Komponując "The Phantom of the Opera", Andrew Lloyd Webber był już uznanym mistrzem współczesnego musicalu i odnowicielem tego gatunku, któremu udało się przełamać dotychczasową hegemonię twórców amerykańskich. Miał za sobą wiele spektakularnych sukcesów, "Józef i jego cudowny płaszcz" (1968-1976), "Jesus Christ Superstar" (1970, wersja filmowa Normana Jewisona 1973), "Evita" (1978, wersja filmowa Alana Parkera, 1996), "Koty" (1981, wersja telewizyjna Davida Malleta, 1998). Po "The Phantom of the Opera" Webber skomponował jeszcze "Starlight Express" (1984), "Sunset Boulevard" (1989, oparty na filmie "Bulwar Zachodzącego Słońca", 1950, Billyego Wildera), a 15 września 2004 roku odbyła się w Londynie w Palace Theatre premiera ostatniego, jak dotąd, musicalu Webbera "The Woman in White" ("Kobieta w bieli") według powieści Wilkie Collinsa. Andrew Lloyd Webber nazywany jest Mister Musical, w 1992 roku królowa Elżbieta przyznała mu szlachectwo, a w 1997 powołała do Izby Lordów. Webber dorobił się ogromnej fortuny, jest właścicielem posiadłości ziemskiej w Sydmonton i zamku w Irlandii, w 2000 roku kupił za 80 milionów funtów 13 londyńskich teatrów i stał się niekwestionowanym królem West Endu.

To jednak nie Webber wymyślił postać Erika-Upiora Opery, zamaskowanego mieszkańca lochów znajdujących się pod Operą Paryską. Komponując swój musical, wykorzystał historię, jaka już od dawna istniała w obrębie kultury popularnej, oraz bohatera, który zdążył wpisać się w pamięć jej odbiorców w wielu wcześniejszych wcieleniach. Zaproponował jednak nową, romantyczną interpretację losów Upiora, która zaczęła wywierać dostrzegalny wpływ na filmy realizowane po scenicznej premierze musicalu.

W 1910 roku Gaston Leroux, najpierw prawnik, potem dziennikarz i reporter, wreszcie autor powieści sensacyjnych, opublikował w Paryżu niewielką książeczkę zatytułowaną "Le Fantome de l'Opera". Jej polskie tłumaczenie ukazało się już w 1912 roku w Krakowie, nakładem "Ilustrowanego Kuriera Codziennego", pt. "Duch opery". Sensacyjny romans francuski osnuty na tle prawdziwego zdarzenia. W 1990 roku Bożena Sęk zrobiła nowy przekład dla Wydawnictwa "Alfa", który przydał wdzięku starej powiastce. W 1999 roku Frederick Forsyth - autor "Dnia Szakala", "Psów wojny" i "Negocjatora" - oczarowany powieścią Leroux i musicalem Webbera przedstawił dalszy ciąg przygód Erika w powieści "Upiór Manhattanu" (wydanie polskie w tłumaczeniu Witolda Nowakowskiego, "Albatros" 1999).

Gaston Leroux umieścił Erika w podziemiach Opery Paryskiej, budowanej przez genialnego architekta Charlesa Garniera przez 15 lat i otwartej uroczyście 15 stycznia 1875 roku. To imponująco wielki gmach, ma około 24 pięter wysokości - 73 metry - i ponad 11 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni, jest bardzo bogato zdobiony, posiada sławne wielkie schody, wspaniały salon lustrzany, a w sali widowiskowej, zdolnej pomieścić 2156 widzów, plafon z freskami Marca Chagalla (od 1964), z którego zwisa kryształowy żyrandol ważący 8 ton. Gmach Opery ma 7 podziemnych pięter, jezioro podskórnej wody obmurowane w lochach i ponurą historię - w czasie Komuny Paryskiej (1871) niedokończony jeszcze wtedy budynek Opery z monumentalnym labiryntem piwnic służył komunardom za zbrojownię, magazyn prochu i więzienie, gdzie torturowano i zabijano ludzi, jeszcze po latach odnajdywano tam podobno ich szkielety.

Zadziwia trwałość mitu, jaki kultura popularna stworzyła wokół postaci zamaskowanego upiora Opery, mieszkańca lochów, wielbiciela sztuki operowej i pięknej śpiewaczki Krystyny. Erik ciągle działa na wyobraźnię licznych twórców, którzy chcą o nim opowiadać na swój sposób, oraz pobudza ciekawość czytelników, widzów i słuchaczy pragnących śledzić jego dramatyczne losy i poznać tajemnicę ukrytą pod maską. Upiór Opery należy bowiem do niezwykłego grona bohaterów literackich i filmowych, którzy - z różnych powodów - muszą ukrywać swoją twarz: Zorro, Człowiek w Żelaznej Masce, Szkarłatny Pimpernel, Niewidzialny Człowiek, Batman, Jocker, Człowiek-słoń, Darth Vader, Fantomas...

"Upiór w operze" wielokrotnie wystawiany był na scenie teatralnej, m.in. w 1983 roku w adaptacji znanego amerykańskiego dramaturga Arthura Kopita. W 1980 wybitny francuski choreograf Roland Petit zaprezentował w Operze Paryskiej balet "Le Phantóme de l'Opera". Istnieje także specjalny spektakl baletowy "The Phantom of the Opera - On Ice" (na lodzie - 1995), do którego oryginalną muzykę napisał Roberto Danova, a odtańczyli go na łyżwach, z wielkim zresztą wdziękiem, członkowie zespołu The Russian Ice Stars. W 1984 roku Ken Hill stworzył pierwszy musical o upiorze Opery - dopisał nowe słowa do sławnych arii Verdiego, Donizettiego, Gounoda, Mozarta, Offenbacha i Webera. Potem powstały jeszcze cztery inne musicale - nie licząc wersji Webbera - Lawrence'a Rosena i Paula Schierhorna (1990), Maury Yestona pod tytułem "Phantom", Toma Alonzo (1992) oraz Davida Spencera (1997).

Do utrwalenia legendy zamaskowanego Erika-Upiora najbardziej przyczyniło się jednak kino. Powieść Gastona Lerou niechybnie zostałaby rychło zapomniana, gdyby nie Carl Laemmle, prezes wytwórni Universal i nabab Hollywoodu, który zachwycił się losami tajemniczego mieszkańca lochów pod Operą Paryską i doprowadził do powstania jej adaptacji filmowej w 1925 roku. Reżyserem został Rupert Julian, a główną rolę zagrał Lon Chaney, "Człowiek o tysiącu twarzy", mistrz charakteryzacji specjalizujący się w graniu postaci o niezwykłym wyglądzie.

Wersja Juliana uważana jest powszechnie za pierwszą, ale w 1916 roku Ernst Matray zrealizował w Niemczech 76-minutowy film "Das Phantom der Opera" z Nilsem Olafem Chrisanderem i Aud Egede Nissen. A więc to jednak jemu należy się pierwszeństwo we wprowadzeniu Upiora Opery na ekrany. Dopiero potem zrobiono jeszcze sześć adaptacji kinowych i dwie telewizyjne.

Sześć produkcji reprezentuje gatunek zwany filmem grozy, przedstawiają historię Upiora Opery, szpetnego i krwiożerczego monstrum, zakochanego w uroczej śpiewaczce Krystynie, stanowiącego zagrożenie dla wszystkich dookoła - wersje: Ruperta Juliana, Arthura Lubina (USA, 1943), Terence'a Fishera (Anglia, 1962), Roberta Markowitza (USA, 1983, tv), Davida H. Little'a (USA, 1989), Dario Argento (Włochy-Węgry, 1998). Jeden film jest melodramatem - wersja Tony'ego Richardsona (USA, 1990, tv). Natomiast film Briana De Palmy zatytułowany "The Phantom of the Paradise" (USA, 1974) łączy w sobie elementy thrillera, musicalu, filmu satanistycznego i wideoklipu.

Zamaskowany upiór Opery pojawiał się także w filmach, które śmiało trawestowały jego losy: "The Phantom of the Hollywood" (USA, 1973, tv) Gene'a Levitta, "Phantom of the Ritz" (USA, 1992) Allena Plone'a, Xin Yeban Gesheng ("The Phantom Lower", Hongkong, 1995) lub wprowadzały go jako postać epizodyczną, ale istotną dla przebiegu fabuły: "Zwiąż mnie!" (Hiszpania, 1989) Pedra Almodóvara czy "Liga niezwykłych dżentelmenów" (USA, 2003) Stephena Norringtona. Oprócz tego zrealizowano dwa seriale telewizyjne o Upiorze: "El Fantasma de la opera" (1960) w Argentynie oraz "O Fantasma da Opera" (1991) w Brazylii. Nakręcono też uroczą animowaną wersję "The Phantom of the Opera" (USA, 1982) przeznaczoną dla dzieci.

Wokół Upiora Opery narosło uwielbienie "phanów" i bogaty przemysł pamiątkarski produkujący specjalne maski, ubrania, biżuterię, perfumy, porcelanę, meble, książki, płyty, plakaty, kalendarze, katalogi i inne gadżety oznaczone symbolem białej maski i czerwonej róży. W niemal każdym sklepie internetowym można znaleźć dział zawierający setki takich przedmiotów oferowanych wielbicielom Erika znającym jego losy z różnych wcieleń - literackich, filmowych i musicalowych.

Zainteresowanie zamaskowanym Upiorem Opery zwiększyło się jeszcze bardziej, gdy w 2004 roku Joel Schuma-cher nakręcił kinową wersję musicalu Webbera "Upiór w operze" z Geraldem Butlerem w roli tytułowej, Emmy Rossum jako Krystyną i Patrickiem Wilsonem - Raoulem. Webber był jej producentem i narzucił reżyserowi realizację na poły teatralną, dokonaną wprawdzie środkami filmowymi, ale podporządkowaną bardziej konwencjom scenicznym niż kinowym. Tak więc efektowna, ale teatralna i ortodoksyjna wizja musicalu utrwaliła się na stałe w świadomości odbiorców.

W Polsce czynione były od dawna starania o wystawienie "The Phantom of the Opera". Do jego realizacji przymierzał się m.in. Jerzy Gruza w Teatrze Muzycznym w Gdyni, tekst libretta tłumaczyć miał Antoni Marianowicz, znakomity translator kilku innych sławnych musicali, m.in. "Kiss Me Kate" Cole'a Portera (wspólnie z Januszem Minkiewiczem) i "Skrzypka na dachu". Zabiegał o to także warszawski Teatr Muzyczny ROMA wsławiony wystawieniem "Miss Saigon" Claude'a-Michela Schónberga i "Tańca wampirów" Jima Steinmana (ten ostatni przy reżyserskiej współpracy Romana Polańskiego). Na przeszkodzie zawsze stało to samo: olbrzymie koszty praw autorskich, monumentalna, londyńska inscenizacja, którą należało wiernie powtórzyć na polskiej scenie, i kłopoty z tłumaczeniem libretta.

Wszystko, z czym nie mogły sobie poradzić duże teatry muzyczne, pokonał jeden człowiek - Jakub Wocial, 20-letni śpiewak prowadzący swój własny niezależny Teatr Muzyczny Palladium Stage, gdzie wystawił już dotąd 4 Oktawy (na motywach musicali "Miss Saigon", "Les Miserables", "West Side Story"), "Recital podróży" (z utworami z "Sunset Boulevard", "The Secret Garden", "Jesus Christ Superstar", "Cats") oraz "The Phantom of the Opera. Z życia Upiora". Starania o pozwolenie na wystawienie tzw. smali production, czyli małej inscenizacji według scenicznej londyńskiej wersji musicalu Webbera, trwały około dwu lat. Konsorcjum Webbera, The Really Useful Theatre Company Ltd., zrazu niechętne, dało się wreszcie przekonać podbite entuzjazmem i determinacją Wociala, potwierdzoną jego profesjonalnością - udany występ w roli Herberta w "Tańcu wampirów" u Polańskiego, dokonanie przez artystę próbnego nagrania songów z "Phantoma..." i rekonesans wysłanników Webbera na miejscu w Warszawie. W spektaklu rozbrzmiewa znakomite nagranie muzyczne The London Symphony Orchestra dokonane pod kierunkiem Anthony'ego Inglisa. Nie zgodzono się na polskie tłumaczenie libretta, na scenie obowiązuje jego angielskojęzyczna wersja autorstwa Charlesa Harta. Pozwolono Wocialowi stworzyć nowy plakat reklamowy - inny, bardziej niepokojący kształt maski Upiora - który natychmiast został objęty patentem The Really Useful Theatre Company.

I wreszcie 16 września na małej scence Palladium Stage odbyła się polska prapremiera musicalu "The Phantom of the Opera". Jakub Wocial jest nie tylko "producentem" widowiska, ale także adaptatorem libretta, reżyserem, scenografem i odtwórcą głównej roli Upiora.

Jakub Wocial dokonał pomysłowej adaptacji musicalu i opowiedział własną wersję losów Upiora Opery, wykorzystując za jej podstawę oryginalny londyński spektakl. W jego interpretacji historia stała się ujmująco prosta i kameralna - rozegrana tylko na cztery osoby - głęboko poruszająca naczelnym tematem, jakim jest tragiczna stygmatyzacja głównego bohatera, która uniemożliwia mu zdobycie akceptacji ludzi i serca ukochanej Krystyny. Narratorką widowiska została tancerka Meg Giry (Katarzyna Łaska), to ona na jego początku podnosi z ziemi białą maskę Upiora i ona na końcu odnajduje ją ponownie. Meg żyje na co dzień w Operze Paryskiej, gdzie odbywa ćwiczenia z inną tancerką (Monika Połom), przyjaźni się ze śpiewaczką Krystyną Daae (Sabina Golanowska), zna tajemnicę obecności Upiora w lochach i jest świadkiem wszystkich wydarzeń. To ona, tańcząc sławną Masquerade i używając przy tym karnawałowej maski, przekazuje główną myśl widowiska o ukrywaniu emocji, które wszyscy uprawiamy, chroniąc się przed okrucieństwem bliźnich.

Także związek Phantoma i Krystyny nabiera ostrości. Nie pojawia się Raoul, piękny i bogaty wielbiciel śpiewaczki, wiadomo tylko, że istnieje i że zagraża nadziejom Upiora. Na scenie są tylko ci dwoje, Phantom i Krystyna, jego miłość i jej ciekawość, jego pożądanie i jej niechęć do konkurenta naznaczonego piętnem zdeformowanej i okaleczonej twarzy. Początkowe zainteresowanie Krystyny tajemniczym nauczycielem śpiewu zakrywającym twarz maską, utalentowanym kompozytorem i romantycznym mieszkańcem podziemi zamienia się w odrazę, gdy poznaje tajemnicę jego oszpeconej twarzy. Rozpacz Upiora nie może jej zatrzymać, pozostaje mu już tylko wielkodusznie podarować jej wolność i na zawsze skryć się ze swym cierpieniem w lochach pod Operą.

W inscenizacji Jakuba Wociala - co oczywiste - nie ma sławnego kryształowego żyrandola przelatującego nad głowami widzów i rozbijającego się o scenę, nie ma łodzi, którą Upiór wiezie w głąb lochów porwaną Krystynę, nie ma zapalonych świeczników wyłaniających się spod sceny, nie ma wielkich schodów, chóru i baletu. Jest pomysłowo zakomponowana przestrzeń malutkiej sceny i odwołanie do wyobraźni widzów, która pomaga im "widzieć" Operę Paryską, labirynt podziemnych korytarzy i pieczarę, w. której mieszka Upiór. Kilka trafnie dobranych rekwizytów, ładne kostiumy, efektowna gra świateł i dymy snujące się po podłodze (może jest ich chwilami nieco zbyt dużo) tworzą właściwy klimat pomagający ze współczuciem i zrozumieniem śledzić dramat człowieka w masce.

Skoro Jakub Wocial nie miał finansowych możliwości rozbudowania wizualnych efektów swojego spektaklu, skupił się na dopracowaniu poszczególnych ról. Na czoło obsady wysuwa się on sam - obdarzony pięknym, dobrze ustawionym musicalowym głosem, śpiewa partię Phantoma - bardzo trudną i będącą dla wykonawcy nie lada wyzwaniem - z uderzającą łatwością i swobodą. Potrafi także aktorsko trafnie interpretować gwałtowne stany emocjonalne miotające Upiorem. Sekunduje mu śliczna Sabina Golanowska, która dzielnie, acz nie zawsze satysfakcjonująco daje sobie radę z popisową partią Krystyny. Katarzyna Łaska kręci piruety jak zawodowa tancerka klasycznego baletu i potrafi sprawnie zaśpiewać niewielką partię Meg.

Najważniejszymi wartościami polskiej prapremiery "The Phantom of the Opera" są: jej bezpretensjonalność widoczna w inscenizacyjnej skromności i unikaniu taniego efekciarstwa, śmiałe odejście od niemożliwych do powtórzenia rozwiązań utrwalonych przez londyński wzorzec teatralny i film Schumachera, profesjonalizm młodych wykonawców. W spektaklu dostrzega się również wzruszającą młodzieńczą pasję, która kazała Jakubowi Wocialowi zabiegać o rzecz zgoła niemożliwą - zgodę Webbera na skromne i odbiegające od londyńskiej matrycy wykonanie jego sławnego musicalu. Z małej sceny Palladium Stage emanuje także miłość do Upiora, musicalu i scenicznej iluzji, która zapewnia widzom dodatkową przyjemność.

"The Phantom of the Opera" w reż. Jakuba Wociala w Teatrze Palladium Stage w Warszawie

Grażyna Stachówna
Dekada Literacka 4/06
7 grudnia 2006


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
IzzzzA - Lou :*




Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn kocham, moją mała Amerykę...

PostWysłany: Wto 17:41, 06 Lut 2007 Powrót do góry

podoba mi się. jest fajnie i naprawde trafnie napisane, tylko nie podoba mi sie Krystyna , wole Christine, ale to taki mój własny gust.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elwira




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:31, 30 Kwi 2007 Powrót do góry

[link widoczny dla zalogowanych] :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bunny_Kou
Jestem TĄ rurą, przy której tańczy Kuba



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Herbiego

PostWysłany: Sob 0:03, 12 Maj 2007 Powrót do góry

nie dziala


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elwira




Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 7:33, 12 Maj 2007 Powrót do góry

Mi działa, no ale wkleję.

WYWAD Z JAKUBEM WOCIAŁEM
Marzenia są do momentu, kiedy żyją w Tobie...

Ma na imię Jakub, co z hebrajskiego oznacza – „niech Bóg zachowa”. Osoba o tym imieniu jest energiczna, posiada zmysł organizatorski, umie wypracować sobie metody postępowania i pracy. Ta systematyczność przysparza mu sukcesów oraz przyjaciół. Te słowa pasują do niego idealnie...



Jakub Wocial to człowiek zjawisko. Jego pasją od zawsze była muzyka, teatr i sztuki plastyczne. Już jako 11-latek za sprawą pracy pt. Forest został wyróżniony w międzynarodowym konkursie plastycznym na Tajwanie. Trzy lata później Kuba rozpoczął naukę w Ogólnokształcącej Szkole Sztuk Pięknych im. Wojciecha Gersona w Warszawie. W 2000 roku wysłał swoje projekty scenografii do musicalu Evita wystawianego w warszawskim Teatrze Rampa. Prace zajęły III miejsce. Jednak największym marzeniem Kuby było założenie własnego, niezależnego teatru. Udało mu się to w 2004 roku. Wówczas na muzycznej mapie stolicy pojawił się Teatr Palladium Stage. W tym samym roku Wocial został zaproszony na casting do musicalu R. Polańskiego pt. Taniec Wampirów. Otrzymał rolę w pierwszej obsadzie. W październiku zeszłego roku, po ponad 120. zagranych spektaklach musical zszedł z afisza. Tymczasem w tym samym miesiącu rozpoczęły się próby do jego berlińskiej wersji Tanz der Vampire. Jakub dostał rolę Herberta w drugiej obsadzie. Premiera sztuki odbyła się 10 grudnia 2006 r. w Theater des Westens w Berlinie.





Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewien drobiazg, który chyba nie tylko mnie, wprawił w osłupienie. Jakub ma 20 lat. A o jego triumfach można pisać w nieskończoność.

W rozmowie z nim odkrywamy przed Wami tajemnicę sukcesu. Jak się okazuje, nie podpisał żadnego cyrografu, a potęga jego passy jest... Sami się przekonajcie!





Joanna Sieg: Jesteś aktorem, scenografem i założycielem autorskiego teatru muzycznego Palladium Stage w Warszawie. Jak to się robi, że w tak młodym wieku masz tyle niesamowitych osiągnięć?





Jakub Wocial: Odpowiedź na to pytanie będzie chyba zaskakująco krótka: robię to, co kocham. Oto cały sekret każdego sukcesu. Trzeba coś naprawdę kochać, aby przekonać do tego innych ludzi. Inaczej: trzeba działać z pasją.



JS: Skąd u młodego chłopaka zainteresowanie teatrem i sztuką?



JW: Każdy ma swoje marzenia, swoje cele. Moimi od dawna było występowanie na scenie, tworzenie, spełnianie się jako artysta. W momencie, gdy nie miałem możliwości grania na deskach innych teatrów, założyłem swój własny - Palladium Stage, z czego się bardzo cieszę. To była najlepsza decyzja, oczywiście wiązało się z nią wiele problemów, które jednak udało się wspólnie pokonać. Nigdy nie miałem chwili zwątpienia w sens istnienia Palladium Stage, nawet w najtrudniejszych momentach. To wszystko dzięki moim przyjaciołom, na których mogłem i mogę zawsze liczyć i których z upływem czasu zapraszałem do wspólnej pracy przy kolejnych projektach. Naszym wielkim sukcesem było wyprodukowanie od samego początku The Phantom of the Opera w Warszawie.





JS: Śpiew i aktorstwo - czy profesjonalnie uczysz się w tym kierunku? Czy jesteś raczej samoukiem?





JW: Nigdy nie uczęszczałem do żadnej szkoły muzycznej czy baletowej. Uczyłem się tylko śpiewu pod kierunkiem doskonałych pedagogów oraz śpiewaków. Wszystko to, co teraz składa się na moje umiejętności, jest wynikiem ciężkiej pracy, którą sam wykonałem, aby iść do przodu, spełniać swoje marzenia i stanąć na profesjonalnej scenie.





JS: Jak wyglądają spektakle w Palladium Stage? To mała scena. Czy w związku z tym pojawiają się jakieś problemy? Dziwne sytuacje podczas przedstawień? Jak reaguje publiczność?





JW: To bardzo mała scena... Zawsze przygotowujemy wszystko tak, aby nie było sytuacji, które mogą nas zaskoczyć. Jednak teatr to teatr i są chwile, których po prostu nie da się przewidzieć. Przykładowo: mały pożar... Jeżeli chodzi o publiczność, to niejednokrotnie słyszałem, czytałem w recenzjach czy opiniach po spektaklu, czy premierze, że bliskość, jaka jest między artystami a widzem powoduje całkowite wyłączenie się z realnego świata. Wszystko to powoduje mała estrada oraz brak granicy między sceną a widownią. Także dla nas uczucie bliskości widza jest czymś szalenie przyjemnym. Spektakle, które wystawiamy, są przygotowywane z myślą o tej konkretnie scenie, czyli cała reżyseria, choreografia ustawiana jest tak, aby widz, który siedzi blisko, czuł, że jest wewnątrz opowiadanej czy śpiewanej historii. To chyba najpiękniejsze uczucie, jakie może spotkać każdego widza.





JS: Grałeś również w Tańcu Wampirów Romana Polańskiego jak do niego trafiłeś? Roman to faktycznie Mistrz przez duże M?





JW: Zostałem zaproszony na casting. Pamiętam, że droga do otrzymania roli w obsadzie była bardzo długa. Przechodziłem wraz z moimi koleżankami i kolegami ponad 6 etapów, podczas których eliminowano kolejne osoby. Każdy kolejny etap był bardzo stresujący. Ostatecznie udało mi się otrzymać 1. obsadę Herberta.

Romana Polańskiego poznałem na ostatnim etapie castingu, na którym sam decydował, kto zagra w jego spektaklu. To było dla mnie bardzo mobilizujące. Każdy chciał wypaść jak najlepiej. To, że jest Mistrzem przez duże M chyba wielokrotnie udowodnił i nie mi to oceniać. Ja mogę tylko powiedzieć, że zarówno w Warszawie, jak i obecnie w Berlinie podczas prób nie lubił wracać do rzeczy, którą powiedział wcześniej oraz nie tracił czasu. Pracuje bardzo szybko.





JS: Herbert to wampir homoseksualista. Jak się z tym czułeś? Przecież niejednokrotnie zagranie dla profesjonalnego aktora mężczyzny o odmiennej orientacji jest wyzwaniem, a tutaj Ty, młody chłopak... Jak sobie z tym poradziłeś?





JW: Miałem bardzo dużo prób oraz rozmów z reżyserem odnośnie tej postaci. Ja widziałem ją inaczej, reżyser inaczej. Trzeba było znaleźć złoty środek. Znaleźliśmy. To był piękny czas, kiedy poznawałem, na co mogę sobie pozwolić, kreując tę postać, a co będzie już zbyt śmiałe. Ta rola dała mi wielkie doświadczenie, dzięki niej pokonałem strach. Miałem ogromne opory, pokazując sceny Herberta na pokazach prasowych czy chociażby przed kolegami z teatru...





JS: Jakie Twoje cechy posiada Herbert, a jakie cechy z Herberta przypisujesz sobie?





JW: Hmm... Na pewno wyniosłość i arystokratyczność. Uwielbiam te cechy. Niestety, nie żyję w zamku z ojcem Krolockiem, więc życie jednak wydaje się troszkę różnić. Ale na scenie sobie to przypominam i świetnie się z tym czuję, sprawia mi to ogromną przyjemność.





JS: Jak układała Ci się współpraca z Kubą Molędą, który odtwarzał postać Alfreda – asystenta, którego musiałeś uwieść... Czy w związku z tym podczas prób zdarzały się jakieś śmieszne, nieprzewidziane sytuacje?





JW: Praca z Kubą była bardzo przyjemna i zabawna. Mieliśmy świetnego reżysera oraz osoby towarzyszące mu, więc robiliśmy dokładnie to, co nam mówili. Najzabawniej było na próbach choreograficznych, ponieważ „tancerzem” był takim samym jak ja (śmiech), więc łatwo sobie wyobrazić, co się działo. Czasami mina choreografa nas przerażała, ale pocieszaliśmy się, że mamy już kontrakty i nie może nas zwolnić (śmiech).





JS: Aktualnie występujesz w niemieckiej wersji tego musicalu – jak do tego doszło?





JW: Grając przez rok w warszawskiej produkcji, zostałem zaproszony do wzięcia udziału w przesłuchaniach do berlińskiej wersji Tańca Wampirów. Oczywiście zgodziłem się i pojechałem. Przechodziłem tam równie męczące i wyczerpujące psychicznie etapy castingów.





JS: Z jednej strony upiór, z drugiej - wampir... Trochę ciemna strona mocy... A jaki jesteś prywatnie?





JW: W dużej mierze jestem jak Herbert, czyli mogę żyć w pałacach i ciągle się uśmiechać, a z drugiej strony jestem takim Upiorem, który zaszywa się we własnym świecie i nie chce wpuścić do niego nikogo innego. Czasami to bardzo trudne, ale niektórych cech charakteru nie da się zmienić.





JS: Szczęście, wiara i nadzieja. Czym są dla Ciebie te wartości?





JW: Jedno bez drugiego nie ma prawa istnieć, to moje zdanie. Każde po kolei uzupełnia drugie. Przynajmniej w moim przypadku.





JS: Czy sukces nie rozpuszcza ludzi? Czy nie sprawia, że stają się narcyzami zapatrzonymi w swoje odbicie?





JW: Myślę, że każdy z nas jest na swój sposób narcyzmem. A w jakim stopniu się zmieni, to zależy tylko od cech charakteru.





JS: Gdybyś miał do wyboru farby i za ich pomocą mógł namalować siebie, jakie to byłyby kolory?





JW: Bardzo trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko zależy od dnia. Czasem będą to jasne i ciepłe kolory (optymistyczne), a czasem bardzo ponure. Moje nastroje są bardzo zróżnicowane i trudne do opisania czy zdefiniowania.





JS: Jakie cechy cenisz u innych ludzi? A jakie u siebie?





JW: Myślę, że to, co cenię u siebie i u innych w pełni się pokrywa. Przede wszystkim pracowitość, wytrwałość oraz systematyczność. Tego ostatniego uczę się sam od kilku lat. Zawsze miałem z tym problemy, zwłaszcza będąc w szkole (śmiech). Teraz jest znacznie lepiej. Najważniejsze to mieć marzenia oraz cele, które się stopniowo realizuje. Gdy pracuje się ciężko i wytrwale, rezultaty przychodzą bardzo szybko.





JS: Czego nie znosisz?





JW: Kłamstwa. Niestety jest ono bardzo popularne, zwłaszcza w świecie, który tak bardzo mnie pochłania, dla którego żyję i poświęcam się. Natomiast, żyjąc w prawdzie i w szczerości, można zbudować znacznie więcej. Prawda zawsze wygra i zostanie doceniona.





JS: Twoje marzenia (poza tymi, które się już spełniły) zarówno te osobiste, jak i związane z pracą?





JW: Moimi marzeniami nie potrafię się dzielić z nikim. Marzeniami są do momentu, kiedy żyją w Tobie.





JS: Jesteś zakochany w sztuce... A co lubisz czytać?





JW: To może wydać się dziwne, ale uwielbiam thrillery i tzw. książki strachu. Wciągają mnie bez opamiętania, aż po ostatnią stronę. Jeżeli chodzi o filmy, to nie mam określonego stylu, który preferuję. To także zależy od dnia, ale to jest cecha, którą myślę można spotkać u każdego. Wszystko zależy od dnia, pory roku, stanu psychicznego, etc.





JS: Ktoś, kto jest dla Ciebie szczególnie ważny w życiu, to...? I dlaczego?





JW: Rodzina. To dzięki niej jestem, jaki jestem. Oni wychowywali mnie we wrażliwości do Sztuki (w każdym tego słowa znaczeniu).





JS: Czy jest coś, z czego czujesz się naprawdę dumny? I odwrotnie: coś, czego się najbardziej wstydzisz?





JW: Oczywiście, jestem dumny z tego, co robię i jak robię. Z tego drugiego nie będę się nigdy i nikomu zwierzał. Myślę, że to całkiem normalne.





JS: Życzymy Ci...





JW: Wytrwałości i siły w kolejnych działaniach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bunny_Kou
Jestem TĄ rurą, przy której tańczy Kuba



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Herbiego

PostWysłany: Czw 19:16, 17 Maj 2007 Powrót do góry

ladne, naprawde ladne :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin